czwartek, 6 października 2016

RP

Hej!

Szukam osób do RP z TVD i TO. Prawie wszystkie postacie są wolne. (Oprócz Freyii, Elijah i Bonnie ). Gwarantuję dobrą zabawę. Szukam ludzi, którzy potrafią się bawić i tworzyć fajne akcję. Wszyscy chętni niech zgłoszą się w komentarzu.

niedziela, 17 lipca 2016

Zawieszam

Nie wiem kiedy wrócę, czy wrócę. Teraz poświęcam się w całości opowiadaniu, o The Originals. Możecie je zobaczyć na moim profilu, na wattpad. Nazywam się tam Tessagrey1234.

czwartek, 23 czerwca 2016

Zapraszam!!!

Mam nowe opowiadanie. Tym razem coś dla fanów The Originals. Zapraszam na Wattpad, tam będę pisać opowiadanie. Jeśli, będziecie chcieli to może założę blog.

https://www.wattpad.com/myworks/75973581-back-to-home-hope-mikaelson-sisters-queen


opis

Szesnaście lat temu, Klaus odesłał swoją córkę w bezpieczne miejsce. Pech chciał, że jeden z jego wrogów porwał Hope. Dziewczyna trafiła do pewnej rodziny. Kiedy, w tajemniczych okolicznościach giną jej rodzice, wszystko się zmienia. Razem z siostrą przeprowadzają się do Nowego Orleanu.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Hej

Hej kochani postanowiłam zrobić małą akcję. Pot tym postem możecie zadawać wszystkie pytania do bohaterów jakie tylko chcecie. Macie czas do piątku. W sobotę, albo w niedzielę na wszystkie odpowiem.

piątek, 10 czerwca 2016

Rozdział 8

4 kom next

Hope


Dziewczyna, nie wiedziała co ma myśleć. Z jednej strony rozumiała matkę, a z drugiej wciąż ją nienawidziła. Nie mogła zostać dłużej w Nowym Jorku, więc napisała wiadomość do Clary i otworzyła portal. Przeszła przez niego i znalazła się w domu. Wszystko było tak jak zostawili to kilka dni temu, czyli prawie w doskonałym stanie. Prawie, ponieważ na podłodze i na kanapie zostały ślady zaschniętej krwi. Kiedyś będzie musiała je pościerać, ale nie dzisiaj. Dziś chce tylko, aby wszyscy dali jej spokój. Żeby w końcu mogła, na spokojnie pomyśleć. Najlepiej, niech zostawią ją w spokoju do końca życia. Kiedy tak pomyślała zaśmiała się, bo bardzo dobrze wiedziała, że nie umrze. Czasem śmierć była tym czego najbardziej pragnęła. Myślała o niej niemal, z tęsknotą. Jasne, że bała jej się, ale przynajmniej wszystko było by w tedy z nią w porządku. Dla innych śmierć to tylko koniec. Lecz dla niej to byłby początek, czegoś lepszego, czegoś co powinna przeżyć. Nienawidziła siebie, nienawidziła matki, nienawidziła śmierci. Czasem chciała to skończyć, wiedziała nawet jak. Jednak nigdy nie miała dość odwagi. Wciąż trzymała przy sobie jedyną rzecz która mogła ją zabić. Znajdowała się tak blisko, że nikt by się nie domyślił co jest jej zgubą. Naszyjnik który nosiła, zamieniał się w miecz. Miecz wykuty z krwi tych których straciła. Delikatnym ruchem odpięła łańcuszek i ściągnęła go. Wypowiedziała pradawne słowa i z małego okrągłego kamyczka, wyrósł sztylet. Dziś nie brakowało jej odwagi, dziś miała jej, aż za dużo. Popatrzyła się na ostrze i z westchnieniem wypuściła powietrze. W tej chwili uważała, że jej imię jest śmieszne, bo jak mogła być czyjąś nadzieją, jeśli jej własną jest tylko śmierć. Nie wiedziała tego, ale rozumiała wszystko, co kiełkowało jej w głowie. Wiedziała, że musi wybrać, co chce zrobić i dokonała wyboru. Zrobiła to jednym pewnym ruchem, a mianowicie wbiła sobie ostrze w ciało. Momentalnie upadła na kolana. Zaczęła ciężko oddychać, ból był ogromny. Pochodziła się z odejściem. Kiedy spodziewała się śmierci, niespodziewane ktoś wyją jej ostrze z piersi, a później porwał ją w ramiona. Jednak nie zobaczyła kto to taki, ponieważ ogarnęła ją wszechobecna ciemność.



***

Sebastian




Obserwował ją, już od dawna. Była inna, wyjątkową. Różniła się od Clary i od innych dziewczyn, które znał. Pragnął kiedyś swojej siostry, jak nikogo innego, ale teraz wiedział, że tamto uczucie to nic. Na pewno nic w porównaniu, do tego co czuje do tej brunetki. Clave i jego rodzina, myślą, że nie żyje. Chciał, żeby tak myśleli, angielski ogień, zabił w nim zło, ale nie wszystkie. Wciąż miał w sobie zło, dużo zła. Lecz kiedy, ją zobaczył całe zło tak jakby, zamknęło się głęboko w nim. Chciał być blisko niej. Pragnął ją chronić. Kiedy zobaczył jej wypadek nad jeziorem, prawie się ujawnił. Chciał powalić Jace'a Herondale za to, że ważył się jej dotknąć. Lecz powstrzymał się, kiedy zobaczył siostrę. Zabrali ją do Nowego Jorku i nie mógł jej zobaczyć, przez ostatnie dni. Pojawiła się w końcu po czterech dniach. Była wyraźnie rostrzęsiona, co ją martwiło i to bardzo. Nigdy nie wiedział je tak bardzo przybitej, a obserwował ją już od niemal roku. Był ukryty w jej posiadłości, więc widział co dokładnie robi. Zdjęła z szyi wisiorek, który zmienił się w sztylet. Chwilę przypatrywała się ostrzu, aż w końcu zanurzyła je głęboko w swoim ciele. Opadła na ziemię. Chłopak nie wytrzymał i rzucił się do niej. Za wszelką cenę chciał ją uratować. Woził ją w ramiona i przeniósł się do swojego domu. Na miejscu zaczął oczyszczać ranę. Nałożył runy, ale to spowodowało, że z  rany przestała lecieć krew. Wiedział co to oznacza. Ruszył do pomieszczenia, ukrytego przed ciekawskim okiem. Zabrał z niego odpowiednią substancję i wrócił do dziewczyny. Wstrzykną je zawartość strzykawki i z ulgą stwierdził, że rana się zasklepiła. Tym razem był wdzięczny ojcu. Valentine potrafił stworzyć różne złe rzeczy, ale również i te dobre. Przeniósł ją do swojej sypialni. Była rozpalona, najwidoczniej ostrze nie miało jej zabić, tylko to co się w nim kryło. Lecz był spokojny, bo podał jej coś co musiało ją uratować. Wziął wodę i zaczął odbywać jej twarz. Ciało dziewczyny się poruszyło, a ona otworzyła oczy.  Błękitne spojrzenie było wbite w chłopaka. Patrzyła z niego z radością.

- Jestem w niebie?- wyszeptała z trudem.

- Nie kochanie.- powiedział z czułością i rozpaczą. Wiedział, że dziewczyna chciała śmierci.

- Mnie nie oszukasz, jesteś aniołem, więc muszę być w niebie.- mruknęła, a potem znowu odpłynęła.

- Tylko dla ciebie maleńka.- wyszeptał.

poniedziałek, 30 maja 2016

Rozdział 7

Rozdział nie sprawdzony

Hope

Dziewczyna siedziała zdenerwowana w fotelu, od dobrej godziny czekała aż jej matka raczy się obudzi. Jednak jak na razie nic nie wskazywało na to. Magnus poszedł do domu, w sumie to, go wyrzuciła. Wciąż były same, a Hope to wcale się nie podobało. Wciąż rozwarzała co zrobi, kiedy Tessa się obudzi. Plan A walnie ją pogrzebaczem. Plan B wybaczy jej. Plan C zacznie wrzeszczeć. Plan D wyjdzie i zostawi ją samą. Mogła by tak wymyślać w nieskończoność. Jedna najbardziej spodobał jej się plan z pogrzebaczem, nawet miała już jeden na oku. Po upływie kilkunastu minut, sylwetka kobiety drgnęła. Hope głośno wciągnęła powietrze i ostrożnie podeszła do matki. Przysiadła na skraju kanapy. Poczekała kilka chwil i dostrzegła, że kobieta otworzyła oczy. Wpatrywała się w Hope ze strachem, radością, smutkiem, a przede wszystkim z rozpaczą. Wyciągnęła rękę i dotknęła policzka córki, ta na to odskoczyła jak oparzona. Migiem znalazła się na drugim końcu pokoju. To było za wiele dla dziewczyny. Kobiety intensywnie wpatrywały się w siebie, aż Tessa zapytała.

- Jak to możliwe?- zapytała z bólem.

- Oh, oczywiście to jest możliwe. Nawet nie brałaś tego pod uwagę, co?- powiedziała.

- Nie, twoje rodzeństwo nie przestało się starzeć, więc myślałam, że ty...

- Że ja też umrę, wygodne.- zakpiła.

Kobieta szybko wstała z kanapy. Dosłownie się poderwała i ruszyła w stronę córki. Podeszła do niej i chciała ją obciąć. Jednak ta się odsunęła. To nie zniechęciło Tessy, podeszła do córki kolejny raz. Położyła jej ręce na ramiona i spojrzała w oczy. Musiała unieść głowę w górę, ponieważ dziewczyna była od niej sporo wyższa. Spojrzała na nią wzrokiem, tym samym którym urzywa kiedy ta była dzieckiem. Zawsze w tedy ulegała matce i godziła się na wszystko. Lecz teraz Hope nie jest małym dzieckiem wpatrzonym w swoją matkę jak w obrazek. Nie kocha tej kobiety naiwną i bezgraniczną miłością dziecka. Minęło zbyt wiele czasu, zbyt wiele się wydarzyło. Mimo to dziewczyna pozwalał, na to wszystko. Dziewczyna wpatrywała się w oczy matki, tak jak by szukała odpowiedzi. W końcu odeszła od matki i zajęła miejsce w fotelu. Zakryła twarz dłońmi. Nie miała siły na nic. To wszystko ją przerosło. Za dużo się działo. Jej życie od dawna już nie było tak dziwne. Jej matka nie wiedziała co ma powiedzieć. Podeszła tylko do fotela i patrzyła się na córkę. Za to Hope wiedziała czego chce. Nie owijając w bawełnę zadała pytanie, które chciał zadać już dawno temu. Owe pytanie od wielu lat chciała zadać. Dokładnie od dnia, w którym jako mała dziewczynka patrzyła się jak jej matka odchodzi.

- Dlaczego?- zapytała przez łzy, które zaczęły płynąć po jej policzkach.

Kobieta widząc to upadła na kolana przed córką. Wzięła jej twarz w swoje dłonie. Również płacząc spytała.

- Dlaczego? Nie rozumiem Hope, powiedz mi?-szlochała.

- Dlaczego odeszła? Dla czego mnie zostawiłaś? Co ja ci takiego zrobiłam? Tak bardzo mnie nie nawidziłaś?- zalała matkę falą pytań.

- Kochanie ja cię nigdy nie nawiedziłam. Jesteś moją córką kocham cię.- powiedziała.

- To dlaczego odeszłaś? Dlaczego? Proszę cię powiedz mi dla czego?

- Nie mogłam tam dużej być.- wyznała.

- Nie mogłaś być z nami?

- Nie mogłam być dłużej w tamtym domu. Twój ojciec umarł, a ja nie mogłam się pozbierać. Nie chciałam patrzeć jak się starzejecie. Jak stajecie się starszi od demnie. Nie chciałam patrzeć jak umieracie.

- Ale ja cię potrzebowałam! Byłam dzieckiem! Tylko dzieckiem, a ty zostawiła mnie!

- Miałaś siostrę i brata.

- Ale nie byli tobą, nikt mnie nie przygotował do bycia nieśmiertelną. Nikt! To ja patrzyłam jak umierają! Jak każdy kogo kocham umiera! To ja to robiłam! Ja trzymałam brata za rękę kiedy umierał. Ja próbowałam ochronić siostrę przed demonem. Ja! Obie dobrze wiemy, że to powinnaś była być ty!

Hope wstała nie zważając na nic i wyszła, pozostawiając matkę kompletnie załamaną.

Czytanie=kom=motywacja

poniedziałek, 23 maja 2016

Hej

 Kocha tu ktoś 1D jak tak to zapraszam na moje opowiadania o Harrym.

http://summer-lie-h-s.blogspot.com/

http://last-year-h-s.blogspot.com/