4 kom next
Hope
Dziewczyna, nie wiedziała co ma myśleć. Z jednej strony rozumiała matkę, a z drugiej wciąż ją nienawidziła. Nie mogła zostać dłużej w Nowym Jorku, więc napisała wiadomość do Clary i otworzyła portal. Przeszła przez niego i znalazła się w domu. Wszystko było tak jak zostawili to kilka dni temu, czyli prawie w doskonałym stanie. Prawie, ponieważ na podłodze i na kanapie zostały ślady zaschniętej krwi. Kiedyś będzie musiała je pościerać, ale nie dzisiaj. Dziś chce tylko, aby wszyscy dali jej spokój. Żeby w końcu mogła, na spokojnie pomyśleć. Najlepiej, niech zostawią ją w spokoju do końca życia. Kiedy tak pomyślała zaśmiała się, bo bardzo dobrze wiedziała, że nie umrze. Czasem śmierć była tym czego najbardziej pragnęła. Myślała o niej niemal, z tęsknotą. Jasne, że bała jej się, ale przynajmniej wszystko było by w tedy z nią w porządku. Dla innych śmierć to tylko koniec. Lecz dla niej to byłby początek, czegoś lepszego, czegoś co powinna przeżyć. Nienawidziła siebie, nienawidziła matki, nienawidziła śmierci. Czasem chciała to skończyć, wiedziała nawet jak. Jednak nigdy nie miała dość odwagi. Wciąż trzymała przy sobie jedyną rzecz która mogła ją zabić. Znajdowała się tak blisko, że nikt by się nie domyślił co jest jej zgubą. Naszyjnik który nosiła, zamieniał się w miecz. Miecz wykuty z krwi tych których straciła. Delikatnym ruchem odpięła łańcuszek i ściągnęła go. Wypowiedziała pradawne słowa i z małego okrągłego kamyczka, wyrósł sztylet. Dziś nie brakowało jej odwagi, dziś miała jej, aż za dużo. Popatrzyła się na ostrze i z westchnieniem wypuściła powietrze. W tej chwili uważała, że jej imię jest śmieszne, bo jak mogła być czyjąś nadzieją, jeśli jej własną jest tylko śmierć. Nie wiedziała tego, ale rozumiała wszystko, co kiełkowało jej w głowie. Wiedziała, że musi wybrać, co chce zrobić i dokonała wyboru. Zrobiła to jednym pewnym ruchem, a mianowicie wbiła sobie ostrze w ciało. Momentalnie upadła na kolana. Zaczęła ciężko oddychać, ból był ogromny. Pochodziła się z odejściem. Kiedy spodziewała się śmierci, niespodziewane ktoś wyją jej ostrze z piersi, a później porwał ją w ramiona. Jednak nie zobaczyła kto to taki, ponieważ ogarnęła ją wszechobecna ciemność.
***
Sebastian
Obserwował ją, już od dawna. Była inna, wyjątkową. Różniła się od Clary i od innych dziewczyn, które znał. Pragnął kiedyś swojej siostry, jak nikogo innego, ale teraz wiedział, że tamto uczucie to nic. Na pewno nic w porównaniu, do tego co czuje do tej brunetki. Clave i jego rodzina, myślą, że nie żyje. Chciał, żeby tak myśleli, angielski ogień, zabił w nim zło, ale nie wszystkie. Wciąż miał w sobie zło, dużo zła. Lecz kiedy, ją zobaczył całe zło tak jakby, zamknęło się głęboko w nim. Chciał być blisko niej. Pragnął ją chronić. Kiedy zobaczył jej wypadek nad jeziorem, prawie się ujawnił. Chciał powalić Jace'a Herondale za to, że ważył się jej dotknąć. Lecz powstrzymał się, kiedy zobaczył siostrę. Zabrali ją do Nowego Jorku i nie mógł jej zobaczyć, przez ostatnie dni. Pojawiła się w końcu po czterech dniach. Była wyraźnie rostrzęsiona, co ją martwiło i to bardzo. Nigdy nie wiedział je tak bardzo przybitej, a obserwował ją już od niemal roku. Był ukryty w jej posiadłości, więc widział co dokładnie robi. Zdjęła z szyi wisiorek, który zmienił się w sztylet. Chwilę przypatrywała się ostrzu, aż w końcu zanurzyła je głęboko w swoim ciele. Opadła na ziemię. Chłopak nie wytrzymał i rzucił się do niej. Za wszelką cenę chciał ją uratować. Woził ją w ramiona i przeniósł się do swojego domu. Na miejscu zaczął oczyszczać ranę. Nałożył runy, ale to spowodowało, że z rany przestała lecieć krew. Wiedział co to oznacza. Ruszył do pomieszczenia, ukrytego przed ciekawskim okiem. Zabrał z niego odpowiednią substancję i wrócił do dziewczyny. Wstrzykną je zawartość strzykawki i z ulgą stwierdził, że rana się zasklepiła. Tym razem był wdzięczny ojcu. Valentine potrafił stworzyć różne złe rzeczy, ale również i te dobre. Przeniósł ją do swojej sypialni. Była rozpalona, najwidoczniej ostrze nie miało jej zabić, tylko to co się w nim kryło. Lecz był spokojny, bo podał jej coś co musiało ją uratować. Wziął wodę i zaczął odbywać jej twarz. Ciało dziewczyny się poruszyło, a ona otworzyła oczy. Błękitne spojrzenie było wbite w chłopaka. Patrzyła z niego z radością.
- Jestem w niebie?- wyszeptała z trudem.
- Nie kochanie.- powiedział z czułością i rozpaczą. Wiedział, że dziewczyna chciała śmierci.
- Mnie nie oszukasz, jesteś aniołem, więc muszę być w niebie.- mruknęła, a potem znowu odpłynęła.
- Tylko dla ciebie maleńka.- wyszeptał.
Wooow! Nieźle! Czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńSebastian wrócił! Będzie się działo :-)
C U D O <3
OdpowiedzUsuńJest wreszcie next! Czekam na koleiny
OdpowiedzUsuńMam zaszczyt nominować cię do LBA!! W I Ę C E J: http://the-mortal-instruments-the-otherstory.blogspot.fi/2016/06/3xlba.html
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwoscua na nexta
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zycze weny Wktoria K
52 yr old Information Systems Manager Griff Goodoune, hailing from Westmount enjoys watching movies like ...tick... tick... tick... and Vehicle restoration. Took a trip to Historic Town of Goslar and drives a Bugatti Veyron 16.4 Grand Sport. ten link
OdpowiedzUsuń