czwartek, 6 października 2016
RP
Szukam osób do RP z TVD i TO. Prawie wszystkie postacie są wolne. (Oprócz Freyii, Elijah i Bonnie ). Gwarantuję dobrą zabawę. Szukam ludzi, którzy potrafią się bawić i tworzyć fajne akcję. Wszyscy chętni niech zgłoszą się w komentarzu.
niedziela, 17 lipca 2016
Zawieszam
Nie wiem kiedy wrócę, czy wrócę. Teraz poświęcam się w całości opowiadaniu, o The Originals. Możecie je zobaczyć na moim profilu, na wattpad. Nazywam się tam Tessagrey1234.
czwartek, 23 czerwca 2016
Zapraszam!!!
https://www.wattpad.com/myworks/75973581-back-to-home-hope-mikaelson-sisters-queen
opis
Szesnaście lat temu, Klaus odesłał swoją córkę w bezpieczne miejsce. Pech chciał, że jeden z jego wrogów porwał Hope. Dziewczyna trafiła do pewnej rodziny. Kiedy, w tajemniczych okolicznościach giną jej rodzice, wszystko się zmienia. Razem z siostrą przeprowadzają się do Nowego Orleanu.
poniedziałek, 20 czerwca 2016
Hej
Hej kochani postanowiłam zrobić małą akcję. Pot tym postem możecie zadawać wszystkie pytania do bohaterów jakie tylko chcecie. Macie czas do piątku. W sobotę, albo w niedzielę na wszystkie odpowiem.
piątek, 10 czerwca 2016
Rozdział 8
poniedziałek, 30 maja 2016
Rozdział 7
Rozdział nie sprawdzony
Hope
Dziewczyna siedziała zdenerwowana w fotelu, od dobrej godziny czekała aż jej matka raczy się obudzi. Jednak jak na razie nic nie wskazywało na to. Magnus poszedł do domu, w sumie to, go wyrzuciła. Wciąż były same, a Hope to wcale się nie podobało. Wciąż rozwarzała co zrobi, kiedy Tessa się obudzi. Plan A walnie ją pogrzebaczem. Plan B wybaczy jej. Plan C zacznie wrzeszczeć. Plan D wyjdzie i zostawi ją samą. Mogła by tak wymyślać w nieskończoność. Jedna najbardziej spodobał jej się plan z pogrzebaczem, nawet miała już jeden na oku. Po upływie kilkunastu minut, sylwetka kobiety drgnęła. Hope głośno wciągnęła powietrze i ostrożnie podeszła do matki. Przysiadła na skraju kanapy. Poczekała kilka chwil i dostrzegła, że kobieta otworzyła oczy. Wpatrywała się w Hope ze strachem, radością, smutkiem, a przede wszystkim z rozpaczą. Wyciągnęła rękę i dotknęła policzka córki, ta na to odskoczyła jak oparzona. Migiem znalazła się na drugim końcu pokoju. To było za wiele dla dziewczyny. Kobiety intensywnie wpatrywały się w siebie, aż Tessa zapytała.
- Jak to możliwe?- zapytała z bólem.
- Oh, oczywiście to jest możliwe. Nawet nie brałaś tego pod uwagę, co?- powiedziała.
- Nie, twoje rodzeństwo nie przestało się starzeć, więc myślałam, że ty...
- Że ja też umrę, wygodne.- zakpiła.
Kobieta szybko wstała z kanapy. Dosłownie się poderwała i ruszyła w stronę córki. Podeszła do niej i chciała ją obciąć. Jednak ta się odsunęła. To nie zniechęciło Tessy, podeszła do córki kolejny raz. Położyła jej ręce na ramiona i spojrzała w oczy. Musiała unieść głowę w górę, ponieważ dziewczyna była od niej sporo wyższa. Spojrzała na nią wzrokiem, tym samym którym urzywa kiedy ta była dzieckiem. Zawsze w tedy ulegała matce i godziła się na wszystko. Lecz teraz Hope nie jest małym dzieckiem wpatrzonym w swoją matkę jak w obrazek. Nie kocha tej kobiety naiwną i bezgraniczną miłością dziecka. Minęło zbyt wiele czasu, zbyt wiele się wydarzyło. Mimo to dziewczyna pozwalał, na to wszystko. Dziewczyna wpatrywała się w oczy matki, tak jak by szukała odpowiedzi. W końcu odeszła od matki i zajęła miejsce w fotelu. Zakryła twarz dłońmi. Nie miała siły na nic. To wszystko ją przerosło. Za dużo się działo. Jej życie od dawna już nie było tak dziwne. Jej matka nie wiedziała co ma powiedzieć. Podeszła tylko do fotela i patrzyła się na córkę. Za to Hope wiedziała czego chce. Nie owijając w bawełnę zadała pytanie, które chciał zadać już dawno temu. Owe pytanie od wielu lat chciała zadać. Dokładnie od dnia, w którym jako mała dziewczynka patrzyła się jak jej matka odchodzi.
- Dlaczego?- zapytała przez łzy, które zaczęły płynąć po jej policzkach.
Kobieta widząc to upadła na kolana przed córką. Wzięła jej twarz w swoje dłonie. Również płacząc spytała.
- Dlaczego? Nie rozumiem Hope, powiedz mi?-szlochała.
- Dlaczego odeszła? Dla czego mnie zostawiłaś? Co ja ci takiego zrobiłam? Tak bardzo mnie nie nawidziłaś?- zalała matkę falą pytań.
- Kochanie ja cię nigdy nie nawiedziłam. Jesteś moją córką kocham cię.- powiedziała.
- To dlaczego odeszłaś? Dlaczego? Proszę cię powiedz mi dla czego?
- Nie mogłam tam dużej być.- wyznała.
- Nie mogłaś być z nami?
- Nie mogłam być dłużej w tamtym domu. Twój ojciec umarł, a ja nie mogłam się pozbierać. Nie chciałam patrzeć jak się starzejecie. Jak stajecie się starszi od demnie. Nie chciałam patrzeć jak umieracie.
- Ale ja cię potrzebowałam! Byłam dzieckiem! Tylko dzieckiem, a ty zostawiła mnie!
- Miałaś siostrę i brata.
- Ale nie byli tobą, nikt mnie nie przygotował do bycia nieśmiertelną. Nikt! To ja patrzyłam jak umierają! Jak każdy kogo kocham umiera! To ja to robiłam! Ja trzymałam brata za rękę kiedy umierał. Ja próbowałam ochronić siostrę przed demonem. Ja! Obie dobrze wiemy, że to powinnaś była być ty!
Hope wstała nie zważając na nic i wyszła, pozostawiając matkę kompletnie załamaną.
Czytanie=kom=motywacja
poniedziałek, 23 maja 2016
Hej
http://summer-lie-h-s.blogspot.com/
http://last-year-h-s.blogspot.com/
niedziela, 22 maja 2016
Rozdział 6
Magnus
Czarownik czekał na swoją przyjaciółkę. Nie mógł jej nie powiedzieć, że jej córka żyje. Wiele lat temu przysięgli, ze nigdy nie będą się oszukiwać. Poza tym Tessa była jego najlepszą przyjaciółką. To jej zawsze ufał, pocieszał ją. To on był z nią, kiedy Will umarł. Rozumiał dlaczego odeszła w tedy od rodziny. Przeżyła śmierć osoby którą kochała nad życie. Czarownik wiedział, że była tym beznadziejnym przypadkiem który kocha tylko raz w życiu. Kiedy Will umarł, nie chciała już żyć, więc naprawdę rozumiał dla czego nie chciała patrzeć jak jej dzieci robią się starsze od niej, ani ja umierają. Z resztą był przy niej, kiedy otrzymała wiadomość o śmierci syna. Było z nią w tedy źle. Upili się w tedy, a ona ciągle mówiła jaki James był malutki kiedy się urodził. Piętnaście lat później dostała wiadomość, że jej córka nie żyje. Mogli się domyśleć, że Hope jest inna. Nie dostali informacji o jej śmierci. Może jego przyjaciółka miała nadzieję, że ona żyje. Wciąż nie osiągnęła wieku, którego ludzie nie dorzywają. Teraz już miał pewność. Poznał Hope po jej niebieskich oczach. Odziedziczyła je po Willu. Chociaż rozumiał Tessę, także rozumiał Hope. Była dzieckiem kiedy straciła rodziców. Czarownika wyrwały z zamyślenia, kroki dochodzące z korytarza. Był w instytucie, więc tu wezwał Tessę. Po chwili pojawiła się.
- Witaj przyjacielu.- powiedziała przytulając Magnusa.
- Witaj kochana.
- Co się stało? Coś z Jace'm?- zapytała po prostu.
- Czemu zakładasz, że coś się stało?
- Przyjacielu, czy gdyby nic się nie stało, to byś kazał mi przyjeżdżać tu w trybie pilnym?
- Może trochę przesadziłem.
- Wiem chcesz oświadczyć się Alecowi.- powiedziała w końcu.
- Nie, nie, no może nie teraz.- oznajmił.
- Więc co się stało?- zapytała.
- Pamiętasz jak kiedyś, obiecaliśmy sobie mówić sobie wszystko i nie kłamać .- zaczął.
- Jasne, że tak. To co chciałeś mi powiedzieć?
- No bo wiesz, jest taka sprawa. To jest dość dziwne, i nieprawdopodobne, ale jednak prawdziwe. Nie do końca wiem jak to możliwe, ale tak jest. To ciężka sprawa...- mówił i pewnie mówił by dalej, gdyby nie dziewczyna która weszła do pokoju.
***
Hope
Dziewczyna siedziała w pokoju i nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Wiedziała, że czarownik sprowadzi jej matkę. Był jej przyjacielem. Kiedy dostawała już bzika, od samego patrzenia się na ściane, postanowiła wyjść z pokoju. Ruszyła w kierunku sypialni Clary. Zapukała, ale nikogo nie było. No tak, pomyślała po chwili, przecież dziewczyna mówiła jej, że idą z Jace'm na kolacje do jej mamy. Hope w sumie też zgłodniała, więc poszła do kuchni. Zjadła posiłek i chciała wracać do pokoju, kiedy w salonie zobaczyła ją. Jej matka przytulała Magnusa. Rozmawiali, aż w końcu czarownik chciał powiedzieć o mnie. Jednak mu to nie szło. Nie wytrzymałam i weszłam do tego pokoju.
- Magnusowi chodzi o mnie.-oznajmiła.
- Hope?- wyszeptałała kobieta i padła jak dług.
Magnus podszedł do niej i podniósł ją z podłogi. Następnie położy ją na kanapie.
- No i co narobiłaś?!
- Ja przecież to ty, chciałeś jej powiedzieć i coś ci się nie udało.
- Charakterek to ty masz po ojcu.
- No co ty.
Rozdział nie sprawdzony.
5 kom next
piątek, 13 maja 2016
Rozdział 5
Dziewczyna zaczęła się budzić, bolała ją głową i czuła się słabo. Na początku, nie mogła otworzyć oczu, lecz po kilku minutach udało jej się. Widziała ja przez mgłę, ale wystarczająco dobrze żeby zobaczyć, że nie jest w domu. Na ten widok usiadła przestraszona. Przy tej czynności zawaliła coś z łóżka. Rozległ się okropny huk na co się skrzywiła, ponieważ ogromnie bolała ją głowa. Na szczęść wzrok wrócił jej w pełni. Przejrzała się po pomieszczeniu. Znajdowała się w nim szafa, dwa fotele, kominek, toaletka oraz łóżko. Przypomniała siebie, że zrobiła się w nogę, więc odrzuciła koc i spojrzała na miejsce w którym miała być rana. Jednak nie znalazła tam nic, oprócz gładkiej skóry. Nie dowierzając przeciągnęła ręką po ciepłej nodze, ale niczego nie poczuła nawet najmniejszej blizny. Wiedziała, co to znaczy. Zabrali ją do czarownika! Boże, te cholerne, dzieciaki zabrały ją do pieprzonego czarownika. Na dodatek poczuła na ramieniu, delikatne pieczenie, nawet nie sprawdzała wiedziała co to jest. To jeszcze bardziej ją rozzłościło.
Wiele lat temu, zaprzestała leczenia w ten sposób. Uważała, że jeśli będzie znosić wszystkie choroby i rany jak zwykły śmiertelnik, to będzie bardziej ludzka. Teraz po wielu latach, złamali jej żelazną zasadę. Nie mogła mieć do nich żalu. Chcieli dobrze, przecież nie wiedzieli. Nagle poczuła się zmęczona. Opadła na poduszkę, zamknęła oczy i odpłynęła.
Kilkanaście godzin później, dziewczyna ponownie otworzyła oczy. Tym razem, nie była sama.
W pomieszczeniu znajdował się czasownik obsypany brokatem. Kiedy go zobaczyła pomyślała, że już kiedyś go widziała. Oprócz pana świecącego w pomieszczeniu byli jeszcze, blondyn razem z rudą. Kiedy tylko otworzyła oczy wszyscy podeszli do niej.
poniedziałek, 9 maja 2016
Hej.
http://dary-aniola-miasto-zla.blogspot.com/
Clary była narzeczoną Jace'a. Tak była, ponieważ rok temu Valentine zmartwychwstał i porwał córkę. Pokazał jej jacy naprawdę są ludzie, na których niegdyś jej zależał. Nie szukali jej, więc dziewczyna poddała się mrokowi w swoim sercu. Postanowiła być jak ojciec. Jednak jest jedna rzecz, a właściwie osoba dzięki, której nigdy nie zapomni o dawnym życiu. Maleńka córeczka Clary. Jej światło w mroku.
czwartek, 5 maja 2016
Rozdział 4
sobota, 30 kwietnia 2016
Rozdział 3
niedziela, 24 kwietnia 2016
Rozdział 2
- Jace ona serio nie wiedziała, że ten dom jest w doskonałym stanie?-zapytała jakaś dziewczyna.
- Clary kotku nie mam pojęcia, była taka przekonująca, a na dodatek wspomniała o spędzeniu czasu sam na sam z moją piękną dziewczyną.-odpowiedział chłopak, a Hope aż zadrżała na dźwięk jego głosu. Bowiem był łudząco podobny do głosu jej ojca.
Postacie zaczęły się zbliżać. Ich głosy było słychać coraz wyraźniej. Dziewczyna schowała się za ścianą. Jej serce zaczęło bić jak opętane kiedy zobaczyła blondyna. Był tak strasznie podobny do jej ojca, czy nawet brata. Hope nie mogła się mylić to musiał być ktoś z nią spokrewniony. Zastanawiała się, jak to możliwe. Przecież Stephen był ostatnim z rodu Herondale. Lecz chciał jej przecież coś powiedzieć, niestety nie zdążył bo ona się spóźniła. Kiedy dotarła na miejsce, zastała tylko ciało swojego drogiego Stephena, pochowała go i wyjechała. Nie zastanawiała się nawet czy ponownie się ożenił, przecież nie miał ani obrączki ani runy. Przestała rozmyślać o przeszłości kiedy dwie postacie oderwały się od siebie i znów zaczęły mówić.
- Czyli wracamy?-zapytała rudowłosa.
- Nie ma nawet takiej opcji kochanie. To nasza misja musimy tu zostać jakiś czas.- wyszeptał jej do ucha.
- A co powie na to Marysi?
- Nic rudzielcu, jestem już pełnoletni.
- Nie zapominaj, że ja jeszcze nie.
- Clary zostały ci tylko trzy miesiące do urodzin.
- Moja matka cię zabije.
- Dobrze. Borę to na siebie.
- Tylko mi nie mów, że cię nie ostrzegałam.
Hope przysłuchiwała się im do momentu, aż zew natury ja wezwał i kichnęła. Dwie postacie natychmiast stanęły gotowe do walki. To zachowanie zdenerwowało dziewczynę, bo na Boga to przecież jej dom, a oni wyciągają w nim broń bez potrzeby. Niewiele myśląc wyszła z ukrycia. Gestem dłoni wytrąciła im ostrza z rąk.
- Nie jesteście u siebie, więc nie wyciągajcie na mnie broni.-powiedziała dobitnym tonę.
- Kim jesteś?-zapytał blondyn.
- Raczej to ja powinnam zapytać was kim jesteście skoro wchodzicie do mojego domu jak do siebie.- odparła.
- Nie sądzę, żeby był to twój dom.- powiedział.- Z tego co wiem to moja rodzinna posiadłość.-dodał uśmiechając się szeroko.
- Nie jest, zapewniam cię.- oznajmiła.- Nawet jeśli należysz do rodziny. Z pewnością taki jest, nie mogę przeczyć podobieństwu.
- Ja z pewnością nie jestem członkiem twojej rodziny.-zaśmiał się.
- Oh jeśli nie jesteś jednym z rodu Herondale, to wyjdź w tej chwili z mojego domu.
- Skąd wiesz kim jestem?
- Jesteś bardzo podobny do kogoś kogo bardzo dobrze znałam.- powiedziała z lekkim bólem.
- Więc kim ty niby jesteś?
- Nazywam się Hope Elizabeth Herondale. Już znasz moje imię, więc teraz pora abyś i ty się przedstawił.
- Jace Herondale.
- A twoja dziewczyna?
- Clary Fray.-odpowiedziała jej rudowłosa.
Przedstawili się i stali wpatrując się w siebie. Żadne z nich nie wiedziało co ma powiedzieć. Clary pierwsza przerwała ciszę.
- Jesteś jego siostra?-zapytała.
- Nie, mam więcej lat niż wam się wydaje.-odparła.
- Nie masz więcej niż dwadzieścia.-stwierdził chłopak.
- Mam o wiele więcej.-uśmiechnęła się do nich.- Teraz już mam pewność, że jesteś synem Stephena.
- Znałaś go?
- Oczywiście, nawet zmieniałam mu pieluchy.- oznajmiła, a oni popatrzyli na nią jak na wariatkę.
- To nie możliwe.
- Przez moja kurewską matkę niestety tak.
- Jesteś córką Tessy?-zapytała dziewczyna.
- Nie, od dawna nie jestem jej córką.- powiedziała, zakręciła się na pięcie i wyszła.
wtorek, 19 kwietnia 2016
Rozdział 1
Marzec 2009
Rezydencja w Walia.
niedziela, 10 kwietnia 2016
Prolog
Dziesięcioletnia dziewczynka, stała w wielkiej ramię okna. Patrzyła na smugi deszczu wolno spływające po szybie. Był środek nocy, a do tego rozszalała się straszna burza. Brunetka zawsze bała się być sama w takie noce. Kiedy, była bardzo mała mama przychodziła do niej. Śpiewała jej piosenki i tuliła ją do siebie, aż ta nie zasnęła. Jednak kiedy trochę podrosła nie chciała przyznawać, się mamie do strachu. Tata jednak, nie dał się zbyć i jej sekret pozostał tajemnicą. Kiedy tylko się bała podchodziła, pod sypialnię rodziców i pukała. Ojciec wtedy, wychodził z pokoju i siedział z nią. Przeważnie czytali do świtu. Niestety dzisiejszego dnia, nie mogła tego zrobić, już nigdy tego nie zrobi, ponieważ jej ukochany tata nie żyje. Wczoraj został pochowany. Wczorajszego dnia wiele się zmieniło, jej życie nigdy nie będzie już takie jak przedtem. Choć Hope była jeszcze bardzo młoda, wiedziała i rozumiała bardzo dużo. Na przykład wiedziała, że dom który zawsze tętnił życiem , był teraz przerażająco pusty. Była w nim tylko z matką. Jej rodzeństwo wyprowadziło się, już z domu i miało własne rodziny. Rodzina, przedstawiciele Clave i przyjaciele wrócili już do swoich domów. Nawet służba miała jeszcze wolne, ponieważ matka nie chciała żeby kręcili się jej po domu. Hope miała już odchodzić od okna, kiedy zauważyła, że ktoś otwiera drzwi od domu. Po chwili wyszła przez nie jej mama. Kobieta miała ze sobą walizki. Odwróciła twarz w kierunku okna, była bardzo smutna. Po jej policzkach spływały gorzkie łzy. Ostatni raz popatrzyła się na dom, po czym ruszyła przed siebie. Hope wiedziała, co to znaczy została sama.
16 lipca 1950
Dziś minęło trzynaście lat od śmierci ojca Hope. Z tego powodu była bardzo smutna, jednak nie mogła już się oszukiwać. Miała już dwadzieścia trzy lata, a od co najmniej pięciu lat nie postarzała ani o jeden dzień. Miała też niezwykłe umiejętności. Za co znienawidziła swoją matkę. Nie będzie mogła kochać, nie założy rodziny, nie będzie miała dzieci, a wszystko przez to, że nigdy nie umrze.